Doświadczenie Mszy świętej w obcym języku.

Nie po raz pierwszy uczestniczyłam we Mszy świętej w obcym, niezrozumiałym języku, ale dopiero doświadczenie jednej z ostatnich pozwoliło mi spojrzeć na mój dialog z Panem  Bogiem. Msza święta w pięknym, ale nie pojętym dla mnie języku, nie znalazłam się blisko tłumacza. Ksiądz mówił, wierni odpowiadali, a ja z kontekstu Mszy świętej starałam się odnaleźć nie tyle w słowach ile, w którym miejscu Mszy świętej się znajduję. Czasami "łapałam" ów czas i próbowałam po cichu czy w myślach łączyć się w odpowiedzi na słowa kapłana, i znów się gubiłam. Myliły mi się słowa, obca mowa zagłuszała mój tok myślenia, moje odpowiedzi. I tylko gesty kapłana na ołtarzu były dla mnie najbardziej czytelne.

         Może to wszystko o czym piszę wyda się oczywiste i bez znaczenia. Ale właśnie... na kanwie tej Mszy świętej dane mi było dostrzec siebie w obecności Boga. Moje zagubienia, rozproszenia, to że słyszę a nie rozumiem. Pan Bóg nieustannie do mnie mówi, czasami próbuję włączyć się, zrozumieć, dać odpowiedź, i znów się gubię i nie rozumiem. A On ...  jest, przychodzi do mnie... .