Medytacja jest formą modlitwy zalecanej jako modlitwa na rozpoczęcie dnia, kiedy umysł nie jest jeszcze zaprzątnięty sprawami dnia codziennego. Jest to stanięcie przed miłującym Bogiem - Ojcem w postawie grzesznika – z uznaniem własnej grzeszności, słabości.
Możemy prosić Matkę Bożą –pośredniczkę łask o pomoc w modlitwie, w uznaniu własnej grzeszności, Maryję przepełnioną Duchem świętym o światło Ducha świętego w prowadzeniu modlitwy, wsłuchaniu co Bóg chce nam przekazać. Stanięcie w obecności Boga można określić w następujący sposób – „pragnę spotkać się z Bogiem, nie zaś ze swoimi problemami, nie ze swoją historią życia”. Punktem wyjścia w medytacji jest więc wiara, zaś moje życie stanowi tło dla spotkania z Bogiem.
Jedną z metod medytacji to metoda Sulpicjańska. Metoda sulpicjańska (nazwa pochodzi od Seminarium św. Sulpicjusza w Paryżu) została sformułowana przez J.J. Olier. Sprowadza się ona do trzech zasadniczych elementów: „mieć Chrystusa Pana przed oczyma, w sercu i w rękach”. Według J.J. Olier taka metoda wyraża istotę życia chrześcijańskiego. by patrzeć na Jezusa, jednoczyć się z Jezusem i działać w Jezusie.
Po wstępie opisanym wyżej składa się z trzech części zasadniczych - Jezus przed moimi oczyma, Jezus w moim Jezus na moich rękach sercu, i zakończenia z dziękczynieniem i postanowieniem, które będziemy realizowali w ciągu dnia, a z którego zdamy relację przed Bogiem na zakończenie dnia. Postanowieniem może być jakiś czyn, ale też modlitwa np. dziękuję Ci za… Stwórz we mnie serce czyste… itp.
Chrystus przed twoimi oczyma
Kiedy po przeczytaniu wybranego tekstu z Pisma świętego czy z odpowiedniej lektury zaczynasz rozmyślanie, staraj się stanąć w obliczu Chrystusa i uświadomić sobie, że to Chrystus - w obliczu którego stoisz - zwraca się do ciebie; że to On wypowiada słowa, które mają być treścią twojego rozmyślania. Wybrany tekst to skierowane do ciebie żywe słowo Boga. Pierwszym więc etapem rozmyślania winno być stanięcie przed Chrystusem i wsłuchanie się w słowa, które On do nas wypowiada. Trwając w obliczu Chrystusa, staraj się te przekazane ci słowa rozważać, wnikać w ich głębię i znaczenie. Uświadom sobie, że to Chrystus - w obliczu którego stoisz - zwraca się do ciebie; że to On wypowiada słowa, które mają być treścią twojego rozmyślania. Słowa te wypowiada Ten, który umarł za ciebie na krzyżu. Możesz więc przyjąć, że Chrystus wypowiada je do ciebie z krzyża - że wypowiada je, patrząc na ciebie z miłością, mimo że to twoje grzechy "przybiły" Go. (Aby łatwiej ci było trwać w czasie rozmyślania w obliczu Ukrzyżowanego, możesz mieć przed sobą krzyż. Dla jednych wystarczająco czytelnym znakiem będzie sam krzyż, dla innych pomocą będzie wyraźny wizerunek Chrystusa, ukazujący Jego rany, przebity bok, cierniową koronę.) Stając w prawdzie przed Chrystusem, pomyśl, że On kieruje do ciebie te słowa, mimo że ty jesteś ciągle na nie zamknięty, że jak ewangeliczny "wieprz" gotowy jesteś wszystko, co Jezus ci przekazuje, podeptać. Staraj się wtedy wyznać Chrystusowi to, co poznajesz: Panie, ja nie pojmuję, dlaczego mimo takiego mojego zamknięcia chcesz do mnie mówić, przecież Ty wiesz, przed kim rzucasz perły swoich słów. - Dziękuję Ci, że mimo wszystko wciąż chcesz do mnie mówić.
Chrystus w twoim sercu
Drugim etapem rozmyślania może być rozważenie obecności Chrystusa w twoim sercu. Chrystus nie tylko wypowiada swoje słowo do ciebie, ale wypowiada je również w tobie - bo w tobie mieszka. Twoje serce jest przecież "świątynią Boga". Słowa, które przeczytałeś, Chrystus wypowiada do ciebie z głębi twojego serca. Powinny więc one stać się częścią twojego "ja", powinny wniknąć do najgłębszych pokładów twojej osobowości. Słowa te są pełne życia i pełne bezcennych darów dla ciebie, bo z nimi związane są specjalne łaski. Rozmyślanie pozwoli ci wniknąć głębiej w tę prawdę, że nigdy nie pozostajesz sam - bo w tym "glinianym naczyniu", jakim jesteś, mieszka Chrystus. On wybrał to naczynie na swoją świątynię i choć z powodu twoich grzechów, z powodu ciągłych niewierności jest ono nędzne, a może wręcz obskurne, to jednak pozostaje Bożą świątynią, i do końca twojego życia nią pozostanie.
To w tym obskurnym naczyniu Chrystus, na przekór logice, składa skarb swojego słowa, choć wie, że ty możesz go nie przyjąć. Dlatego trwając w obliczu Chrystusa, który uczynił twoje serce Bożą świątynią, ciesz się tą niepojętą miłością, jaką On ci przez to okazuje. A stając przed Nim w prawdzie możesz mówić Mu: Panie, przecież Ty wiesz, że to naczynie nie jest zdolne skorzystać ze skarbu, jaki w nim pozostawiasz. Ja w tej chwili chcę żyć treścią słów, które do mnie wypowiadasz, ale dlatego, że pozostaję na fali uczuć i emocji; Ty jednak najlepiej wiesz, że gdy tego zabraknie, nie będę zdolny żyć Twoim słowem, bo ono mnie przerasta.
- I tak przez dłuższą chwilę możesz rozważać z jednej strony wielką miłość Boga do ciebie, a z drugiej twoją nędzę.
Tę przedziwną obecność Boga w twoim wnętrzu możesz przeżywać z dużym zaangażowaniem uczuciowym, ale może być i tak, że będziesz ją rozważał w wielkiej oschłości. Wtedy jedynym wyrazem twojej świadomości, że jesteś "świątynią Boga", może być np. powtarzane wielokrotnie dziękczynienie: Dziękuję Ci, Boże, że jesteś w moim sercu.
Również dziękczynienie nie musi wiązać się z przeżyciem emocjonalnym. Niekiedy i ono może wydawać ci się zwyczajnym "klepaniem modlitwy", ale tak nie musi być, bo w wypowiadanym wśród oschłości dziękczynieniu może wyrażać się postawa twojego umysłu i twojej woli. To nic, że na zewnątrz taka modlitwa będzie wyglądała na "klepanie”. Ważne jest, że na płaszczyźnie umysłu i woli pragniesz rozważać obecność Boga w tobie. Bóg patrzy na postawę umysłu i woli. Nawet gdybyś był zupełnie pusty i niezdolny do jakiegokolwiek uczucia, to i wtedy możesz mówić Bogu: Dziękuję Ci, że jesteś w moim sercu, mimo że ja jestem taki pusty i taki zupełnie do niczego.
Być w Sercu Chrystusa
Patrząc na Chrystusa ukrzyżowanego i rozważając Jego miłość, możesz odnaleźć siebie w Jego Sercu. Jeżeli zechcesz, możesz rozmyślanie przedłużyć albo w tym punkcie je rozpocząć. Chrystus w czasie swojej męki na krzyżu gromadzi w swoim Sercu wszystkich ludzi, grzeszników i świętych, dobrych i złych, wierzących i niewierzących. On pragnie wszystkich zanurzyć i oczyścić w miłości swojego Najświętszego Serca. Gorejący w Sercu Jezusa ogień miłości może oczyścić całą ludzkość. To dzięki tej miłości wszyscy zostaliśmy odkupieni, ale nie wszyscy chcą tę miłość przyjąć. Ty też razem z twoimi grzechami i niewiernościami masz swoje miejsce w Sercu Chrystusa. To Serce, przebite włócznią i otoczone koroną cierniową, ogarnia cię niezgłębioną miłością. Chrystus pozostawia cię w swoim Sercu, choć to ty jak cierń i jak włócznia je przebijasz. On jednak nie usuwa cię z Niego. Gdyby cię usunął - zginąłbyś. Chrystus zanurza w swojej miłości również tych, którzy w Niego nie wierzą i tych, którzy Go nienawidzą, bo inaczej przestaliby istnieć. Wszyscy pozostajemy w Sercu Jezusa, bo wszyscy jesteśmy dziećmi Boga. Rozważając tajemnicę naszego zanurzenia w Najświętszym Sercu Jezusa, lepiej uświadomisz sobie Jego kenozę i miłość ku nam pomimo naszego zła. Odnajdziesz też swoje miejsce w Kościele - odkupionym i zanurzonym w Sercu Chrystusa Ludzie Bożym.
Chrystus w twoich rękach
Na dalszym etapie rozmyślania możesz przyjąć, że przeczytane słowa zostały złożone w twoje ręce jak Hostia, którą kapłan składa na ręce osoby przystępującej do Komunii świętej. Choć słowa te nie są Hostią, to jednak są one pełne Boga. Chrystus, składając je w twoje ręce, powierza pustym i brudnym dłoniom grzesznika wielki skarb, skarb pełen łask. Nieskończona miłość Boga styka się tu z przepaścią twojej nicości. Chrystus chce pozostawiać w twoich dłoniach drogocenne perły swojego słowa, mimo że ty będziesz zapominał treści twoich rozmyślań i możesz jak ewangeliczny "wieprz" rzucić sobie ten skarb pod nogi i podeptać go.
Kiedy uświadomisz sobie, jak bardzo taką postawą ranisz Boga, wyznaj Mu swoją skruchę i żal, a jednocześnie dziękuj za Jego bezgraniczne miłosierdzie. On przecież w swoim miłosierdziu przebacza ci wszystko, za co Go przepraszasz i czego żałujesz, przebacza ci również to, że ciągle lekceważysz sobie dar Jego słowa, że tak często go marnujesz. Stając w prawdzie przed Bogiem, możesz prosić: Boże spraw, bym nie gardził Twoim darem. Proszę Cię o cud mojego otwarcia na Twoje słowo, o łaskę przyjęcia Twojego daru i życia nim. Wybrany tekst winien być dla ciebie wezwaniem do uważnej i głębokiej refleksji nad sobą, do spenetrowania całych pokładów twojej nędzy, byś mógł ze skruchą przedstawić ją Bogu. Po przyznaniu się do swoich grzechów i niewierności zaufaj Bożemu miłosierdziu i dziękuj Bogu za Jego niepojętą miłość ku tobie.
Być na rękach Chrystusa
Jeśli będziesz chciał dalej zgłębiać tajemnicę Bożej miłości, możesz jako piąty punkt rozmyślania rozważyć tę prawdę, że Jezus bierze ciebie w swoje przebite dłonie i tuli cię w swoich ramionach, tak jak ojciec i matka tulą swoje ukochane dziecko. Chrystus tuli w swoich ramionach całą ludzkość, wierzących i niewierzących, dobrych i złych, bo Bóg kocha również swoje złe dzieci. Ty więc też jesteś trzymany na rękach Jezusa, na tych rękach, które mają ślady przybicia do krzyża. Brakiem wiary w Bożą miłość i niewiernościami rozdrapujesz te rany. Chrystus jednak nie wypuszcza cię ze swoich ramion. On nie chce wypuścić ze swoich rąk świata, bo oznaczałoby to jego unicestwienie. Świat musi być stale trzymany na rękach Boga, musi być stale przez Niego podtrzymywany. Gestem rozpiętych na krzyżu ramion Chrystus obejmuje cały świat. Dłonie Chrystusa są dłońmi ukochanego Ojca i ukochanej Matki, bo miłość Boża jest miłością i ojcowską, i macierzyńską. Rozmyślając możesz adorować te Chrystusowe ramiona, którymi On cię obejmuje, i w ten sposób będziesz coraz pełniej odkrywał przepaść twojej nędzy i przepaść miłości Boga ku tobie. Rozmyślanie będzie dla ciebie wtedy pewną formą zanurzenia w tajemnicy Boga.